niedziela, 19 grudnia 2010

O zimie na drogach...

Do napisania tego małego "opowiadanka" skłoniły mnie częste w ostatnim czasie pytania znajomych odnośnie odśnieżania i zwalczania śliskości na drogach (tak to się fachowo nazywa).
Zacznijmy od tego, że mamy w Polsce 4-stopniowy podział dróg będących w administracji państwowej. Są drogi krajowe (nr 2-cyfrowe, S-ki i autostrady), drogi wojewódzkie (3-cyfrowe), powiatowe (4-cyfrowe+literka) oraz gminne.
Zacząłem od takiego podziału, gdyż na każdej z tych dróg obowiązuje inny standard ich utrzymania. Standardy są wyznaczane przez zarządcę drogi i na tej samej klasie drogi mogą być różne standardy.
O drogach powiatowych i gminnych nie wspomnę, bo na nich się co najwyżej odśnieża i sporadycznie posypuje ale tylko miejsca niebezpieczne np. przystanki autobusowe.
Podobnie zresztą jest na drogach wojewódzkich o mniejszym znaczeniu. Na nich się odśnieża na całej długości ale sypie solą już tylko miejsca wyznaczone przez zarządcę (wyznaczone kołkami pomalowanymi na biało-czerwono). Ale są wyjątki, które sypie się na całości jednak nie musi być "czarna" na całej długości, a jedynie w miejscach niebezpiecznych (oznakowane zakręty, przystanki autobusowe, skrzyżowania równorzędne). Więc nie dziwmy się, że są odcinki, na których zalega lód.
Drogi krajowe - powinny być czarne na całej długości. Jednak zasady są takie, że każde przedsiębiorstwo, zajmujące się zimowym utrzymaniem musi rozpocząć akcję zwalczania śliskości w ciągu 2 godzin od ich wystąpienia i po 4 godzinach od ustania zjawiska (marznącego śniegu, zamarzającego deszczu) powinna być "czarna". Więc jezdnia może być śliska w okresie występowania opadów! Nie ma tak, że jak pada śnieg czy marznący deszcz to nie będzie ślisko! Pamiętajmy też o jednym, że jak sypie śnieg czy pada marznący deszcz (gołoledź) to ZAWSZE pada on szybciej, niż możliwość jego uprzątnięcia!

Trochę teorii.
Obecnie są nowoczesne metody usuwania śliskości. Drogi posypuje się samą solą w otoczce roztworu solanki, co powoduje natychmiastowe "przyklejanie" się kryształków soli do nawierzchni jezdni. Choć większości się wydaje inaczej to obecny system jest o wiele bardziej przyjazny dla środowiska niż sypanie piaskiem czy mieszanką piasku i soli. Piasek zatykał kanalizację deszczową, podwyższał pobocza na drogach pozamiejskich i co powodowała degradację jezdni, i generowało wysokie koszty ich utrzymania. Dodatkowo sypanie mieszanki soli i piasku powodowało, że na 1m2 drogi trafiało ok. 35g soli. Obecnie w solarkach ilość tę można regulować w zależności od warunków na drodze przy czym maksymalnie trafia ok. 15g soli/m2 przy najbardziej niesprzyjających warunkach.

Trochę fizyki.
Sól - mówiąc kolokwialnie - topi lód efektywnie przy temperaturze do ok. -7 stopni. Poniżej tej temperatury jeszcze działa, tyle, że coraz słabiej a przy ok. -15 kończą się możliwości działania soli. Dzisiaj rano (pisane jakiś czas temu - przyp.) było -15 stopni więc właśnie ten efekt dzisiaj zadziałał... właściwie nie zadziałał i dlatego rano mieliśmy ulice jakie mieliśmy - więc śliskie i zaśnieżone.
Na autostradach stosuje się przy tak niskich temperaturach chlorek wapnia (zamiast chlorku sodu - czyli soli kuchennej), który działa dobrze nawet do -27. Cały feler w tym, że jest bardzo drogi (ok. 5x)! Więc niech ktoś się nie zdziwi, że autostrada będzie czarna a po zjeździe z niej warunki się diametralnie zmienią.

Reasumując, jedźmy ostrożnie i nie "czarujmy się" - zimą drogi mają prawo być śliskie!

Powiedzonko: "Zima zaskoczyła drogowców" jest powiedzonkiem z upodobaniem lansowanym przez media. Jeżeli pada marznący deszcz czy śnieg nie możliwości zapewnienia bezpiecznych warunków jazdy. Możliwość taka istnieje dopiero w kilka godzin po mich ustaniu a i to tylko przy małym mrozie.

PS.
Ale to tylko streszczenie problemu zimowego utrzymania. Dochodzą tu oczywiście inne jeszcze zjawiska jak np. ogrzewanie się nawierzchni jezdni poprzez tarcie kół - dlatego na drogach o dużym natężeniu ruchu śnieg topnieje szybciej niż mniejszym mimo wysypania tej samej ilości soli, czy pochłanianie przez nawierzchnię asfaltobetonową ciepła od słońca.
Chodziło mi o ogólne przedstawienie problemu - że to bardziej skomplikowane, niż się wydaje. Każdy myśli: posypać i będzie dobrze! A to tak nie jest.
Proszę zobaczyć, jak duża może być różnica, między temperaturą powietrza a jezdni (link może nie zadziałać, bo serwer jest często przeciążony) http://www.traxelektronik.pl/pogoda/drogi/stacja.php?c9=1260900600&idst=1030 (tu: stacja w Buszkowie na trasie z Lędyczka do Człuchowa ok. 5 km za Lędyczkiem DK22)

Taka ciekawostka. Ta stacja (podana wyżej) ma ciągły monitoring przejeżdżających samochodów i mierzy ich prędkość oraz rodzaj pojazdu! Można to zobaczyć tu:
http://www.traxelektronik.pl/pogoda/drogi/pojazdy.php?nr=9&nrst=1030&BE=1280&czas=1260900600
Brak przepisów, ale nie ma problemu z ustaleniem, który to samochód przekroczył prędkość!

piątek, 13 sierpnia 2010

Dzisiaj PRZYPADKOWO (sic!) znalazłem swojego bloga. I sobie go przeczytałem. Z perspektywy czasu stwierdziłem, że w pewnych sprawach, o których pisałem dotychczas miałem rację ale w innych - NIE!

Dzisiaj realia się nieco zmieniły.
Stajemy się coraz bardziej uzależnieni, mniej anonimowi, coraz więcej instytucji, firm wie o nas wszystko.

sobota, 13 marca 2010

Koncert Rammsteina w Łodzi 12.03.2010 r.

Byłem na tym koncercie Rammsteina w Łodzi i powiem krótko - BYŁO SUPER!

WSTĘP
Rammsteina można lubić lub nie, ale trzeba przyznać - ich koncerty to show na wielką skalę! Feeria świateł, mnóstwo ognia i huku petard.
Jedno co ciekawe, że ceny biletów w Berlinie i w Łodzi były prawie identyczne - w Berlinie 50EU, w Łodzi 225 zł (kupowane w listopadzie 2009 r., gdy EURO oscylowało jeszcze w granicach 4,20 zł).

HALA
Koncert odbył się na hali ATLAS-ARENA w Łodzi. Jest to chyba druga co wielkości - po katowickim Spodku - hala w Polsce. Pomieściła łącznie z płytą ok. 12 tys. widzów. Nie jest to wiele zważywszy, że na koncercie w Berlinie, na którym byłem 6 lat temu było ponad 20 tys widzów.
Jedynie miałem nieco zastrzeżenia co do nagłośnienia. Ale być może, nagłośnienie było dopasowane do hali. W Berlinie koncert był w amfiteatrze Wuhlheide na "wolnym powietrzu".
Dla chętnych obejrzenia, jak wygląda hala odsyłam do poniższego linka
http://images.google.pl/images?hl=pl&source=hp&q=hala+arena+%C5%82%C3%B3d%C5%BA&lr=&um=1&ie=UTF-8&ei=dlKbS6mHBcSi_AbxtLX7CQ&sa=X&oi=image_result_group&ct=title&resnum=5&ved=0CCgQsAQwBA

KONCERT
Koncert zaczął się ok 20-tej. Przedtem w supporcie zagrał "szwedzko-amerykańska" kapela COMBICHRIST, który zagrał coś w stylu techno-hevy metal i któremu - według mojej oceny - nie wróżę "świetlanej przyszłości". Trochę się - wspólnie z moimi 3 kolegami, z którymi wybrałem się na ten koncert, dziwiliśmy się, że Rammstein "wziął" ich na support. Dla zainteresowanych - poniżej jeden ich utwór, znaleziony na YouTube:
http://www.youtube.com/watch?v=kRa3BU5bl-s
W Berlinie w supporcie mieli chyba dorównujący im sławą (w żadnym wypadku stylem!) bo Apocalipticę.
Tu transkrypcja Nothing Else Matters w ich wykonaniu (trzeba wysłuchać do końca):
http://www.youtube.com/watch?v=DSaaf6cc5DQ

Rammstein wszedł na scenę o 21-szej w wielkim stylu. Publiczność szalało. Ogólnie muszę przyznać, że w Polsce - tak mi się wydaje - publiczność była bardziej spontaniczna niż w w czerwcu 2004 roku w Berlinie. No i lepeij przygotowana do koncertu - wyposażona była w "akcesoria" do niektórych piosenek (flagi, kartki, zapalniczki, itd), czego w Berlinie nie było! Zagrał bodajże 12 piosenek, które promowały - jak obecne turnee - ich najnowszą płytę "Liebe Ist Für Alle Da". Było jednak parę starszych utworów jak np. Links 2-3-4, Ich Will.
Z nowych piosenek najbardziej podobała mi się wolna, liryczna piosenka, która zapamiętywana jest jako (w skrócie) Paris a pełny tytuł to "Frühling in Paris". Bardzo polecam posłuchać!
http://www.youtube.com/watch?v=jE6jjW2tvSk

Dodam - dla niezorientowanych, że do Łodzi mam z domu ok. 330km. Wróciłem o 3-ciej rano.

A na sam koniec ciekawostka - nie wiem, czy nie był to jakiś trick techniczny, ale podczas koncertu wokalista Rammsteinu, Till Lindemann wypowiedział czysto(!) kilka zdań po polsku!

środa, 10 marca 2010

Przygoda z techniką

Ostatnio zdarzyły mi się śmieszne "przygody" z techniką
Kolega od kilku miesięcy swoim kompaktowym aparacikiem foto nie robił zdjęć, gdyż - jak twierdził - zacięła mu się przysłona. Był w serwisie i mu nic nie poradzili. Zasugerowali wysłać aparacik do fachowego serwisu do Poznania lub Bydgoszczy. Więc przed chwilą w pracy zadzwonił do DHL-u no i pakuje aparat. Poprosiłem go, by mi go pokazał i wytłumaczył co to za awaria. Spojrzałem, wszedłem do MENU przestawiłem z PANORAMY na NORMAL i... usunąłem awarię! Jaki był szczęśliwy, że mu naprawiłem aparat! (może będzie pifko?!)
To już drugi taki podobny przypadek w ostatnim czasie! W zeszłym tygodniu naprawiałem... NASZĄ KLASĘ! Mianowicie pani XY na ekranie miała "małą NASZĄ KLASĘ". Był jakiś student informatyki i nie mógł tego naprawić. Więc wziąłem w łapę myszkę, CTRL+kółko myszki no i powiększyłem okno do "normalnych" rozmiarów. Jakaż była szczęśliwa!
No cóż, kiedyś dawno jechałem 80km do kolegi, któremu "wysypał się" system, by... wyjąć dyskietkę z kieszeni i skasować 100 zł!

czwartek, 18 lutego 2010

Ochrona prywatności

W związku z wprowadzeniem Buzza przez Google rozgorzała dyskusja o ochronie prywatności.

Według mnie ochrona prywatności zahacza ostatnio o histerię.
Codziennie jest wpisywane setki mln informacji do np. kalendarza. Trudno to objąć i wyciągnąć jakiekolwiek dane nawet super programami. W kupie siła! (w znaczeniu, że jest tego dużo) No bo po co takiemu Google informacja, że dzisiaj się umówiłem z Romanem na piwo, jutro mam zapłacić podatek, a w piątek nie zapomnieć wystawić pojemnik na śmieci do wywózki?! Po co Gogle (i innym) informacja, że ktoś w Buzzie napisał, że we Wrocku napadało śniegu, że w Biedronie jest tanie piwo albo, że Kaśka zaprosiła mnie do siebie na noc?! Przy odrobinie rozsądku we wpisach, możemy przyjąć, że ta "prywatność" będzie nic nie warta.
Ale ja przy okazji rozprawy o ochronie danych osobowych przyjrzę się temu problemowi z innej nieco strony. Większość tych dyskutantów piszących, jakie to np. Google jest "be", posiada jakąś kartę lojalnościową w np. Orlen, Tesco (Clubcard), Carrefour, Shell czy jakąkolwiek inną, które są imienne i te firmy wiedzą, że Pan Iksiński kupił TOiTO, TUiTU za TYLEiTYLE. Jeżeli Pan Iksiński kupuje w Tesco papier toaletowy Zewa albo Regina to już Tesco wie, że zarabia on przynajmniej średnią krajową. Wystraczy jeden zakup! Jeżeli Pan Iksiński kupuje 2x w miesiącu paliwa za 250 zł i to jest benzyna '98, przy zakupie kupuje dodatkowo CocaColę w butli 0,6l to na tej podstawie już też może wywnioskować, że jest on majętny. Znają więc potencjalne dochody, trasy podróży, adres zamieszkania, imię i nazwisko, email, upodobania.
A ja mam wielkie wątpliwości co do bezpieczeństwa przechowywania danych w tych firmach!
Dlatego zastanówmy się, czy warto uczestniczyć w takich programach! Czy ewentualne korzyści są warte takiego ryzyka?! Według mnie - nie! Niedawno policzyłem, że jakbym tylko w Orlenie kupował paliwo - przejeżdżam ok. 25 tys km rocznie - to w ich programie lojalnościowym mam szansę dostać byle jaki odtwarzacz DVD za ok. 8 lat!